Odpowiedzi na pytanie: Czy protestanci to sekta? Nie, protestanci to nie są sektą. To chrześcijańska denominacja, która powstała w XVI wieku w wyniku reformacji. Jak przechować ciasto na pierogi Czy można zamrozic ciasto na pierogi leniwe Czy ciasto na pizzę można zamrozić Co można zrobić z ciasta na pierogi Czy ciasto na pierogi można przechowywać w lodówce Czy można zamrozić pierogi z twarogiem Jeżeli zrobiliśmy za dużo ciasta na pierogi wrzućmy je do zamrażarki. Ciasto dobrze się przechowuje i potem równie dobrze się lepi. Jeżeli zrobiliśmy za dużo ciasta na pierogi wrzućmy je do zamrażarki. … Tak robi moja babcia, która specjalnie kilka dni przed planowanymi pierogami robi ciasto i mrozi. Wyświetl całą odpowiedź na pytanie „Czy mozna mrozic ciasto na pierogi”… Jak przechować ciasto na pierogi Przechowywać w lodówce szczelnie zamknięte przez ok. 2 dni. Takie pierogi najlepiej jest na drugi dzień podsmażyć na złoto na maśle. Można też zostawić sobie gotowe ciasto i nadzienie. Czy można zamrozic ciasto na pierogi leniwe Ciasto formujemy w kulę i zwijamy je szczelnie folią spożywczą. Wkładamy do zamrażarki. Żeby je rozmrozić wyjmujemy je poprzedniego dnia i zostawiamy na noc w lodówce do powolnego rozmrożenia. Czy ciasto na pizzę można zamrozić Oczywiście, że można! Mrożenie nie wpływa w żaden negatywny sposób na mąkę, gluten, wodę czy drożdże. Ciasto nie rośnie, ponieważ drożdże pod wpływem temperatury „śpią”. Dopiero gdy ciasto zostanie rozmrożone, znów zacznie pracować i rosnąć. Co można zrobić z ciasta na pierogi Domowe kluski z ciasta pierogowego polecam podawać od razu polane gorącym, przetartym pomidorem z dodatkiem soli lub też polane podsmażoną na maśle i oleju cebulką. W przepisie podałam zatem dwie wersje dodatków do wyboru. Możesz zatem podać kluski z sosem z pomidorów lub też tak jak ja.. Czy ciasto na pierogi można przechowywać w lodówce Przechowywać w lodówce szczelnie zamknięte przez ok. 2 dni. Takie pierogi najlepiej jest na drugi dzień podsmażyć na złoto na maśle. * Można też zostawić sobie gotowe ciasto i nadzienie i na drugi dzień lepić pierogi i gotować świeże. Czy można zamrozić pierogi z twarogiem Szklanką wycinamy kółka, na każde nakładamy masę serową i sklejamy. Jeśli chcecie zamrozić część pierogów, rozłóżcie na kratce ręcznik papierowy, układajcie na niego część pierogów i zostawcie na 2 godziny, aby ciasto trochę przeschło, następnie przesypcie do woreczków na mrożonki i włóżcie do zamrażalnika. Mariawici - Rzymsko katolicka sekta odłączona od rzymskiego katolicyzmu dzieląca się na dwie frakcje: większą wierną reformie Mariawity Markowi Babi z 1924 roku "Kościoła Starokatolickiego Mariawitów w RP" liczącego 22,8 tysiąca wiernych oraz odrzucających reforme Marka Babiego "Kościoła Katolickiego Mariawitów w RP" liczącego 1845 wiernych. Sekta została zapoczątkowana
12 marca 2013 r. widzowie popularnego programu publicystycznego Moniki Olejnik Kropka nad i zostali uraczeni potokiem błyskotliwych refleksji w kontek­ ście niedawno zakończonego konklawe. W końcowej części rozmowy dzienni­ karki z ks. Kazimierzem Sową i dr. Kamilem Sipowiczem skoncentrowano się na temacie roli kobiet w Kościele. Dr Sipowicz raczył stwierdzić, że w Polsce istnieje „heretycka sekta religijna” o nazwie mariawici, która przed wojną wyświęcała ko­ biety na kapłanki1. Rozbawiony ks. Sowa z uśmiechem wspominał „Mateczkę” tak, jakby to słowo było cokolwiek gorszące lub przynajmniej śmieszne, po czym przytakując Sipowiczowi, zadekretował: „I widzi pan jak ta sekta skończyła?”2. Reakcja na tę telewizyjną rozmowę była natychmiastowa i wypłynęła ona głównie ze środowiska mariawickiego, ale także z innych małych grup wyzna­ niowych. „Mariawityzm jako ruch religijny to idea wskrzeszenia czci należnej Chrystusowi w Przenajświętszym Sakramencie, idea odrodzenia w Chrystusie Utajonym, religia mocy Bożej i wyzucia się czczych form zewnętrznych. To refor­ ma życia kapłańskiego oparta na wzorach apostołów i Chrystusa. To wreszcie de­ mokratyzacja życia kościelnego, czyli przyznanie praw ludowi do udziału w tym życiu. Mariawityzm jako zjawisko w życiu narodu to usiłowanie pchnięcia na nowe tory ludu naszego, dążenie do jego oświaty, do nauczania go samodzielności w myśleniu, niesienie mu pomocy w pracy kulturalnej dla przyszłości budowanej na gruncie zasad chrześcijańskich”3 - zdawali się grzmieć zwolennicy wyznania. Słowo sekta za każdym razem wywołuje u nas bardzo negatywne emocje i sko­ jarzenia. Sekta w ujęciu teologii katolickiej dotyczy jakiejś grupy wyznaniowej, która oddzieliła się od swojej macierzy kościelnej dla zaznaczenia swojej odręb­ ności w kwestiach doktryny, organizacji i liturgii, tworząc zupełnie nową, za­ mkniętą wspólnotę. Sekta zazwyczaj jest tajną, ukrytą grupą o skomplikowanej 1 W 1929 r. mariawici wydali postanowienie o mających nastąpić święceniach kapłańskich sióstr. Pierwsze święcenia nastąpiły 28 III tego roku, kiedy otrzymało je dwanaście kobiet. Ponadto w tym samym czasie przeło­ żona zgromadzenia - Maria Izabela Wiłucka - otrzymała święcenia biskupie. Wiadomości o święceniach kobiet opisywane były nie tylko w prasie polskiej, ale i światowej. Święceń zaniechano w 1935 r. 2 D. Bruncz, W TVN24 o prostacie, mariawitach jako „heretyckiej sekcie” - dialog kapłana z katolikiem przed apostazjt}, „Mariawita” 2013, t. 55, s. 24. 3 Działalność społeczna Kościoła Mariawickiego, [data dostępu: 2 2 IV 2013], hierarchii, tajemniczych obrzędach i nieracjonalnych zasadach wiary. Czy można więc przyznać rację doktorowi Sipowiczowi, że mariawici to tylko heretycka nic nieznacząca sekta religijna? Czy raczej warto się pochylić nad zdaniem zwolenni­ ków mariawityzmu? Czym jest sam mariawityzm i jakie jest jego miejsce w dzie­ jach Lubelszczyzny? Mariawityzm - nazwa od łacińskich słów Mariae vitam (imitantes) znaczących „Maryi życie (naśladujący)” - jest wyznaniem oryginalnie polskim, powstałym na początku XX wieku. Jego geneza jest ściśle związana z Feliksą Marią Francisz­ ką Kozłowską i doświadczonym przez nią 2 sierpnia 1893 r. objawieniem Dzieła Wielkiego Miłosierdzia4. Feliksa Kozłowska w 1883 r. wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpiących. Niedługo później wyjechała do Płocka, gdzie utworzyła Zgroma­ dzenie Sióstr Ubogich św. Klary od Nieustającej Adoracji Ubłagania, które póź­ niej przyjęło nazwę Zgromadzenia Sióstr Mariawitek Nieustającej Adoracji Ubła­ gania. 2 sierpnia 1893 r. w kościele rzymskokatolickiego seminarium duchownego w Płocku przed ołtarzem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy siostra Maria Fran­ ciszka doświadczyła objawienia nazwanego później Dziełem Wielkiego Miłosier­ dzia, podczas którego została zobligowana do zorganizowania Zgromadzenia Ka­ płanów Mariawitów Nieustającej Adoracji Ubłagania. Św. Maria Franciszka tak opisała to wydarzenie: „W roku 93. dnia 2 sierpnia, po wysłuchaniu Mszy Świę­ tej i przyjęciu Komunii Świętej, nagle zostałam oderwana od zmysłów i stawiona przed Majestatem Bożym. - Niepojęta światłość ogarnęła moją duszę i miałam wtedy ukazane: ogólne zepsucie świata i ostateczne czasy - potem rozwolnienie obyczajów w duchowieństwie i grzechy, jakich się dopuszczają Kapłani. - Widzia­ łam Sprawiedliwość Boską wymierzoną na ukaranie świata i Miłosierdzie dające ginącemu światu jako ostatni ratunek Cześć Przenajświętszego Sakramentu i Po­ moc Maryi. - Po chwili milczenia przemówił Pan: »Środkiem szerzenia tej Czci, chcę aby powstało Zgromadzenie Kapłanów pod nazwą Maryawitów, hasło Ich: ‘Wszystko na większą Chwałę Bożą i Cześć Przenajświętszej Panny Maryi’, zosta­ wać będą pod Opieką Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, bo jako są nieustan­ ne wysiłki przeciwko Bogu i Kościołowi, tak jest potrzebna Nieustająca Pomoc Maryi«”5. Z księgi objawień własnoręcznie spisanych przez siostrę Marię Franciszkę do­ wiadujemy się, że po objawieniu 2 sierpnia 1893 r. Pan Jezus wskazywał jej kon­ kretnych kapłanów, którzy ma poinformować o Dziele Miłosierdzia i ich powoła­ niu do szerzenia czci Przenajświętszego Sakramentu. Dla Mateczki było to trudne zadanie, bo z natury była nieśmiała, niektórych księży w ogóle nie znała, bo byli z innej diecezji. Nie powiodła się próba przekazania tej misji pierwszemu maria­ wicie - ks. Felicjanowi Strumiłło, gdyż wymówił się złym stanem zdrowia (rze­ czywiście po niespełna dwóch latach zmarł)6. 4 P. Jaworska, Kościół Starokatolicki Mariawitów, [w:] W drodze za Chrystusem. Kościoły chrześcijańskie w Polsce mówią o sobie, red. H. Tranda, M. Patalon, Kraków 2009, s. 167-168. 5 M. Kozłowska, Dzieło Wielkiego Miłosierdzia, Płock 1927, s. 5-6. 6 P. Jaworska, op. cit., s. 168. Pierwsi księża mariawici wywodzili się z elity duchowieństwa rzymskokatolic­ kiego. Byli to kapłani pragnący rzetelnie wypełniać swoje powołanie, na ogół mło­ dzi, aktywni i wykształceni (wielu z nich było profesorami). W okresie od założe­ nia zgromadzenia do 1904 r. należało do niego od 70 do 100 duchownych. Księża ci pochodzili z ówczesnych diecezji Królestwa Polskiego: warszawskiej, płockiej, kieleckiej i lubelskiej. Wyróżniali się wśród ogółu duchowieństwa skromnością, pobożnością, bezinteresownością (nie pobierali opłat za posługę religijną). Nie­ konwencjonalna, bo oparta na zasadach bezinteresowności i dobra społecznego praca duszpasterska, a także surowa reguła zakonna kapłanów, spowodowała ra­ dykalną odnowę duchową i moralną wiernych. Zgromadzenie Kapłanów Mariawitów przez 10 lat funkcjonowało w ukryciu. W 1903 r. kapłani mariawici uznali za konieczne oficjalne powiadomienie hierar­ chów Kościoła rzymskokatolickiego w celu uzyskania legalizacji swojego zgroma­ dzenia, choćby na szczeblu diecezji. Wobec tego do duchownych: warszawskiego abp. Wincentego Popiela-Chrościaka, lubelskiego bp. Franciszka Jaczewskiego i płockiego bp. Jerzego Szembeka, zgłosili się kapłani mariawici pełniący funkcje prowincjałów i złożyli oficjalne zawiadomienie o działającym zgromadzeniu. Na­ stępnie w 1903 r. udali się do Rzymu do papieża po zatwierdzenie7. Pod wpływem rzymskokatolickiej hierarchii duchownej Watykańska Kongre­ gacja Inkwizycji po posiedzeniu, które odbyło się 31 sierpnia 1904 r., dekretem z 4 września 1904 r. nakazała zlikwidowanie zgromadzenia mariawickiego oraz odsunięcie Marii Franciszki od kierowania siostrami i wywierania jakiegokol­ wiek wpływu na kapłanów. Mariawici uznali ten dekret za tragiczną pomyłkę i wciąż prowadzili swoją działalność. 5 kwietnia 1906 r. papież Pius X wydał potępiającą mariawitów encyklikę Tri­ bus circiter, która została odczytana w kościołach katedralnych w Warszawie, Płocku i Lublinie w Wielki Czwartek 12 kwietnia 1906 r. Następnie 30 grudnia tego samego roku został ogłoszony w diecezjach warszawskiej, płockiej i lubel­ skiej dekret Kongregacji św. Oficjum z 5 grudnia 1906 r. Dokument ten dotyczył objęcia ekskomuniką większą ks. Michała Kowalskiego i Marii Franciszki Ko­ złowskiej. Ten dzień uznaje się za datę wyłączenia mariawitów z Kościoła rzym­ skokatolickiego, a Kozłowską za pierwszą w dziejach wyklętą imiennie przez papieża kobietę. W tej sytuacji mariawici - 33 duchownych i dziesiątki tysięcy wiernych - stworzyli odrębny i niezależny Kościół8. Narodziny mariawityzmu i spowodowany tym rozłam w Kościele katolickim należy wpisać w szersze tło zjawisk społecznych i politycznych z lat 1904-1907, a nawet z okresu wcześniejszego. Historyk musi w tym miejscu zadać pytanie: czy na decyzje Watykanu wpływała wyłącznie sytuacja w Polsce i polscy hierar­ chowie? A może postawa papieża i innych decydentów watykańskich wpisuje się w jakiś model działań podejmowanych w podobnych sprawach? Otóż obserwu­ jąc pontyfikat Piusa X, można zauważyć, że nie zyskiwały jego aprobaty te idee i inicjatywy, które przeciwstawiały się monarchicznemu ustrojowi Kościoła. Pa­ pież nie sympatyzował z demokracją w każdym znaczeniu tego słowa. Wobec 7 Ibidem, s. 170. 8 Ibidem, s. 172. narastających w ówczesnym świecie nurtów liberalnych władze kościelne dążyły do umocnienia centralizacji i hierarchii, które zdolne były przeciwdziałać ten­ dencjom oddolnym. Kościół w tym czasie był bardzo wyczulony na wszelkiego rodzaju herezje9. Pismo z 2 marca 1906 r. arcybiskupa metropolity warszawskiego Wincente­ go skierowane do duchowieństwa archidiecezji nie pozostawia złudzeń: „Wróg zewnętrzny i wewnętrzny uderza na Kościół, chcą go zniszczyć, a z nim razem pogrzebać szczęście wieczne i doczesne współrodaków naszych. Wiecie, Synowi Moi, że Kościół przez wszystkie wieki swojego istnienia miał licznych i potęż­ nych wrogów; wszystkich jednak zwyciężał miłością. I dzisiaj, jeżeli chcemy iść za Chrystusem przeciwko nieprzyjaciołom naszym zewnętrznym i wewnętrz­ nym, przeciwstawiajmy miłość, tj. treść i podstawę Chrystusowego Zakonu; mi­ łość Boga i ludzi, miłość wszystkich ludzi; dobrych i złych, wielkich i malucz­ kich - w imię miłującego Chrystusa, który umarł za wszystkich, aby wszyscy byli zbawieni”10. Mariawici od samego początku spotykali się z licznymi represjami tak ze stro­ ny społeczeństwa będącego pod wpływem rzymskokatolicyzmu, jak i ze strony radykalnej prawicy chrześcijańskiej. Wokół całego ruchu narosło bardzo wiele mitów, plotek i negatywnych emocji. Bardzo często narodziny mariawityzmu wiązano z działaniem szatana albo różnymi dziwnymi zachowaniami, np. hipno­ zą czy lewitacją. W jednym z numerów „Przeglądu Katolickiego” przeczytać mo­ żemy: „zdaje się, że Kozłowska hipnotyzuje mariawitów, przynajmniej znaczną ich większość, to wysłanniczka szatana. Bo gdzie diabeł nie może, tam babę po­ śle”11. Bardzo wymowne było również porównywanie mariawitów do sekty chły- stowszczyków, której członkowie adorowali wybraną przez siebie kobietę jako matkę Chrystusa odradzającego się co roku w czasie Świąt Bożego Narodzenia12. Środowiska kościelne, wyrażając swój negatywny stosunek do zjawisk, które osłabiały tradycyjne więzi społeczne (radykalizacja postaw dokonująca się wśród części robotników i chłopów) i godziły w autorytet Kościoła, odnosiły się do nich niechętnie. Podobnie postrzegano wspólnotę mariawicką jako ruch kontestujący zastany porządek wewnątrzkościelny i zagrażający ładowi społecznemu. Obraz taki prezentowała również publicystyka katolicka. W prasie tej krytykowano ma­ riawickie praktyki religijne i nabożeństwa, o których popularności może świad­ czyć choćby częstotliwość zamieszczanych napomnień. Piętnowano katolików, którzy - nawet tylko z ciekawości - odwiedzali mariawickie świątynie. W rela­ cjach prasowych podkreślano kult założycielki, który miał stanowić centralny punkt niektórych nabożeństw mariawickich, wymieniając chociażby całowanie Mateczki w stopę czy zamieszczając tekst litanii do Feliksy Kozłowskiej. Prasa odegrała z pewnością ważną rolę w kształtowaniu wizerunku mariawityzmu 9 A. Górecki, Mariawici i mariawityzm - narodziny i pierwsze lata istnienia, Warszawa 2011, s. 165-166. 10 Archiwum Archidiecezjalne w Lublinie [dalej: AAL], sygn. „Okólniki Biskupów Obcych Dyecezji” REP. 60 XIX - 1/322: Pismo Arcybiskupa Metropolity Warszawskiego Wincentego (do duchowieństwa Archidiecezji) z 2 III 1906 r. 11 A. Górecki, op. cit., s. 275. 12 Ibidem. i miała niemały wpływ na przyjmowanie lub odrzucanie jego haseł wśród znacz­ nej części społeczeństwa13. Mariawitom zarzucono praktykę połykania tzw. „papierowych hostii” (obraz­ ków z wizerunkiem Matki Bożej Nieustającej Pomocy). Zwyczaj ten pochodził z Francji i był dość silnie rozpowszechniony w okolicach Poznania, także wśród katolickiej inteligencji. Zdaniem prasy połykanie takich obrazków przez maria­ witów miało im zastępować Komunię Świętą. Pojawiała się również informacja, że w okresie późniejszym w podobnym celu wykorzystywano włosy Franciszki Kozłowskiej14. Ruch mariawicki bardzo dynamicznie rozwijał się na terenie Lubelszczy­ zny. To właśnie tutaj w początkach XIX w. powstawały i zawiązywały się grupy, wspólnoty, kaplice i parafie Czcicieli Przenajświętszego Sakramentu. Za najstar­ szą parafię mariawicką w lubelskiem uznaje się tę zawiązaną w Markuszowie koło Lublina, która - jak się przyjmuje - powstała w grudniu 1905 r., kiedy do wsi przybył ks. Piotr Goliński - mariawita. Od samego początku rozpoczął on nakła­ nianie parafian do swoich przekonań religijnych, zachęcając wiernych do częstej komunii i spowiedzi oraz adoracji Przenajświętszego Sakramentu. O działalności ks. Golińskiego donosiła także ukazująca się wówczas „Ziemia Lubelska”: „Jak i inni mariawici mówił ciągle on ludowi, że jest św. Zakonnica, która miała obja­ wienie, że tylko przez wprowadzenie praktyk: adoracji Najświętszego Sakramen­ tu, częstej Komunii Św. i czci dla Matki Boskiej Nieustającej Pomocy świat się od­ rodzi duchowo. Zapisywał więc do adoracji nie tylko w parafii markuszowskiej, ale i w sąsiednich, i około 7 tys. ludzi zdołał pociągnąć za sobą. Mówił, że biskupi i księża przeciwko tym praktykom powstawać będą, że kto się nie zapisze do ad­ oracji Najświętszego Sakramentu i innych, to na potępienie wieczne pójdzie. Stąd powstało rozdwojenie w parafii i lud biedny nie wiedział, czego się trzymać”15. Szósta parafia mariawicka na ziemiach polskich została utworzona w Żarnow­ ce. Wyłoniła się ona z parafii rzymskokatolickiej w Grębkowie (i początkowo tam się mieściła). Tamtejsi duchowni - ks. Michał Mystkowski i ks. Henryk Ciem- niewski, którzy z wielu względów nie wypełniali należycie swoich obowiązków, nie cieszyli się najlepszą opinią wśród wiernych. Parafianie wielokrotnie prosili biskupów o zmiany, ale bez rezultatów. Ludność miejscowa zaczęła uczęszczać na nabożeństwa do parafii mariawickiej w Wiśniewie16. 10 lutego 1906 r. parafianie listownie zwrócili się do biskupa Jaczewskiego, z in­ formacją, że przechodzą pod kierunek księży mariawitów, warto przytoczyć frag­ ment tej wiadomości: „My niżej podpisani mieszkańcy parafii Grębków powiatu Węgrowskiego, guberni siedleckiej, niniejszym oświadczamy, że wyłączamy się spod opieki duchownej Waszej Ekscelencji i nie życzymy sobie, aby nam przysyłał teraz i na przyszłość swoich księży do zaspokajania naszych potrzeb duchowych, gdyż odtąd radzić sobie będziemy i dodajemy, że kopię niniejszego oświadczenia 13 Ibidem, s. 240. 14 Ibidem, s. 273. 15 AAL, sygn. „Akta o sekcie Mariawitów” REP. 60. XIII - 1/263: List Wikariusza parafii Markuszowskiej z 10 III 1906 r. do Księdza Kanonika Dziekana dekanatu Puławskiego. 16 W. Kowalczewski, Parafia Kościoła Starokatolickiego Mariawitów pod wezwaniem Przemienia Pańskiego w Żarnowce, Żarnówka 2011. przesłaliśmy na ręce Jaśnie Wielmożnego Generał-Gubernatora Warszawskiego i Wielmożnego Gubernatora Siedleckiego wraz z propozycją, żeby akta stanu cy­ wilnego odtąd były prowadzone przez urzędy gminne”17. Petycję o tej samej treści wysłała kilka dni później parafia w Żeliszewie. Do parafii w Grębkowie przybył wówczas ksiądz mariawita Józef Szymanow­ ski, a jego następcą został później ks. Adam Furmanik. W 1906 r. po wciąż trwa­ jących prześladowaniach mariawitów życie liturgiczne przeniosło się z Grębkowa do Żarnówki. Początkowo regularne nabożeństwa odprawiano w domu Feliksa Boruca, a dwa miesiące później we wsi stał już drewniany kościół. 15 lutego 1906 r. nowy ruch religijny dotarł do Żeliszewa. To w tym dniu powstała tutaj parafia Kościoła Mariawickiego. Mieszkańcy wsi dowiedzieli się o istnieniu omawianego w niniejszym tekście ruchu od wiernych z Cegłowa i Wi­ śniewa - miejscowości znajdujących się w okolicach Mińska Mazowieckiego. Przebywający na inspekcję w tym czasie rzymskokatolicki ks. Stanisław Plesz- czyński wspominał, że sytuacja w Żeliszewie była bardzo napięta. Ludność miej­ scowa zdecydowanie opowiadała się za mariawityzmem, chociaż z jednej strony powiedzieć można, że w zasadzie popierali oni nie tyle nowy prąd religijny, co mariawickiego proboszcza. Biskup rzymskokatolicki Franciszek Jaczewski w liście aposto
RT @WojciechHorwat: Ciekawe pytanie czy to już SEKTA? https://wpolityce.pl/media/577303-gw-publikuje-listy-czytelnikow-michnik-to-moj-autorytet Zdrowe zakupy Agnieszka Podolecka: W polskim prawodawstwie nie istnieje pojęcie sekty, choć tego typu organizacje w naszym kraju działają. Spróbujmy stworzyć definicję sekty. Sylwia Wojtysiak: Zdefiniowanie pojęcia sekty jest skomplikowane, trzeba spojrzeć na historię sekt i na etymologię tego słowa. Pochodzi ono z łaciny i oznacza kierunek, drogę, podążanie za kimś, oddzielanie się. Można powiedzieć, że sekta to organizacja nieformalna, skupiona wokół jakichś idei i wartości, które są atrakcyjne dla grupy osób. Organizacja taka istnieje dzięki charyzmie nauczyciela (guru, przewodnika, mędrca), który ma do przekazania ważne prawdy, inspirujące wartości, cechuje się ponadprzeciętnymi zdolnościami lub zaspokaja potrzeby intelektualne i emocjonalne osób, które się wokół niego gromadzą. Tak powstało np. chrześcijaństwo i tak powstają różne grupy zorientowane na rozwój duchowy, intelektualny czy finansowy. Sekta może też powstać jako odłam głównego nurtu, na przykład religijnego, gdy członkowie grupy na czele z liderem postanawiają być wierni nieco innym wartościom niż te, które do tej pory wyznawali. Dlaczego w ustawodawstwie polskim i wielu innych krajów nie występuje pojęcie sekty i nie ma żadnych obostrzeń dotyczących działania sekt? Ustawodawstwo polskie zajmuje się jedynie takimi organizacjami jak związki wyznaniowe. Mechanizmy funkcjonowania takich grup są bardzo skomplikowane i zależne od tego, jakie osoby i w jakim celu je tworzą. Charakterystyczne dla sekciarskiego sposobu funkcjonowania jest uznanie, że członkowie danej grupy są w pewien sposób "lepsi" od osób z zewnątrz. Często mają oni swój hermetyczny, zrozumiały tylko dla siebie kod porozumiewania się, pewien język, nazewnictwo zrozumiałe wyłącznie w obrębie danej grupy. Poczucie wyjątkowości jest ściśle związane z wiarą, że docierają do wyższych prawd, w imię których odcinają się od świata zewnętrznego. Wierzą, że tylko ten jeden sposób myślenia jest prawidłowy i prawdziwy. Tak powstają nowe religie, czasami nawet o zasięgu światowym. Można powiedzieć, że chrześcijaństwo początkowo też było sektą, postrzegano je jako odłam judaizmu. Takich sekt powstawało mnóstwo na początku pierwszego tysiąclecia, ale nikt nie określał ich tym mianem, ludzie po prostu przyjmowali do wiadomości, że istnieją rozliczne nurty religijne, a Bliski Wschód był istną wylęgarnią nowych kultów. Dopiero gdy chrześcijaństwo zaczęło zagrażać potędze Rzymu, przejęto się istnieniem tej grupy religijnej. Ale nawet wtedy nie używano określenia sekta w tak negatywnym sensie jak dzisiaj. Zgadza się. Dopiero w XI wieku Kościół katolicki zaczął używać tego określenia w stosunku do grup osób, które chciały odejść od Kościoła, czcić Boga i interpretować Biblię na własny sposób. Kościół oraz chrześcijaństwo nadały słowu sekta pejoratywne znaczenie, by zniechęcić swoich wyznawców do różnych ruchów idealistytczno-wyznaniowych, oddzielających się od prawowitej religii. Najłatwiejszą metodą zdewaluowania organizacji lub człowieka jest ogłoszenie światu, że są to przedstawiciele zła, dlatego Kościół przypisywał wszystko, co najgorsze, nowym odłamom chrześcijaństwa. Zarzucał im, że szerzą herezję, uzależniają ludzi od siebie, krzywdzą ich i okradają, że występują przeciw Bogu, co zaprowadzi ich wyznawców na dno piekła. Paradoksalnie takie postępowanie Kościoła spowodowało, że grupy religijne zaczęły się zamykać, ostrożniej przyjmować nowych członków i zarazem umacniać. Aby wstąpić do grupy, neofita musiał mieć kogoś, kto poręczyłby za niego. W ten sposób chroniono się przed ewentualnymi szpiegami, którzy mogliby dostarczać informacji Kościołowi. W konsekwencji zupełnie przypadkiem doprowadzano do elitarności organizacji. W dodatku strategia Kościoła przyczyniła się do tego, że mechanizm projekcji zła na innych zaczął powszechnie funkcjonować i członkowie sekt byli werbowani wskutek budowania w nich przekonania, że są lepsi od osób, które do sekty nie należą. Tworzono iluzję, że w danej grupie jest bezpieczniej, bo zło jest poza nią, na zewnątrz. Właściwie dlaczego ludziom tak bardzo zależało na tworzeniu nowych struktur w obrębie chrześcijaństwa? Ludzi cechuje naturalna potrzeba łączenia się w grupy, są zwierzętami stadnymi, a stado potrzebuje przywódcy. Właśnie w tym wielkich korzyści upatrują dla siebie ci, którzy mają zdolność przyciągania ludzi, wiedzą, co i jak mówić, by przekonać innych do przyjęcia głoszonych przez siebie poglądów. Dzięki temu sami często zyskują władzę i korzyści majątkowe. Nie każdemu przywódcy chodzi jednak o władzę i majątek. Niektórzy z nich są lub byli idealistami, prowadzi ich pewna hierarchia wartości, poczucie piękna i dobra czy określone rozumienie świata. Przywódca może być jak Jezus, czyli gromadzić ludzi w pożytecznym celu i chcieć zrobić coś dobrego. Organizacji kierujących się takim przesłaniem na przestrzeni wieków było mnóstwo, choćby arianie, którzy powstali już w IV wieku czy katarzy (XI-XIII w.) i albigensi (XII-XIV w.). Kolejne odłamy chrześcijaństwa były konkurencją dla Kościoła rzymskokatolickiego, zagrażały jego władzy, prestiżowi i majątkowi, dlatego zaczął on używać słowa sekta i nadał mu pejoratywne znaczenie. To po prostu leżało w jego interesie. Przedstawicieli nowych ruchów religijnych nazywano heretykami, bluźniercami, innowiercami. A zatem możemy przyjąć, że sekty to organizacje z charyzmatycznym przywódcą, który ma zdolność gromadzenia wokół siebie ludzi wyznających podobne wartości. Członkowie sekty o charakterze religijnym czczą swego przywódcę, a przynajmniej wierzą, że ma on dostęp do Boga i do wyższej wiedzy nieosiągalnej dla normalnego człowieka. Ale wiemy, że istnieją również sekty o charakterze świeckim, politycznym, gdzie także panuje kult przywódcy, często przypominający religijny. Oczywiście, sekta jest często organizacją niesformalizowaną. Ważne, by był przywódca z wyjątkową charyzmą, ogromnym autorytetem moralnym i intelektualnym, który potrafił wyjaśnić cel swojego działania. Ludzie uzależniają się od niego emocjonalnie, wydaje się im, że rozumieją, dlaczego organizacja się zawiązała, nie przyjdzie im do głowy, że przywódcą kieruje jedynie mania wielkości i obsesyjna potrzeba kontroli i władzy. Członkowie sekty wierzą w jego zapewnienia, że są wyjątkowi i mają w nim oparcie, a to daje poczucie bezpieczeństwa. Sekty chrześcijańskie, zwłaszcza mniejsze, zdobywają wyznawców, ogłaszając, że nie są zbiurokratyzowane jak kościoły zinstytucjonalizowane, że umożliwiają bezpośrednie obcowanie z sacrum bez pośredników, czyli księży, i bez dogmatów. Bezpośredni kontakt z Bogiem, własna interpretacja świętych ksiąg, samodzielne myślenie i podważanie kościelnych dogmatów przez wykazanie, że nie mają one potwierdzenia w Biblii, zawsze było zagrożeniem dla Kościoła, więc przez wieki tępił on wszelkie nowo powstające odłamy chrześcijaństwa. Możliwość samodzielnego myślenia i poczucie wolności przyciąga ludzi do sekt. Oczywiście potem okazuje się, że w sekcie istnieje wewnętrzna hierarchia, że za kolejne wtajemniczenia i pięcie się po drabinie na szczyt trzeba sowicie płacić i nie wolno się przeciwstawiać przywódcy. Ale wtedy zazwyczaj jest już za późno na odejście. Chyba najbardziej znaną sektą religijną jest Religious Technology Center, czyli scjentolodzy. Jak trudno ją opuścić, przekonała się Nicole Kidman, która straciła dwójkę dzieci, bo Tom Cruise postanowił zatrzymać je w sekcie. Katie Holmes udało się uciec z dzieckiem pewnie tylko dlatego, że jej ojciec jest znanym prawnikiem i dobrze ją do tego przygotował. To są znane, przerażające historie, a jednak scjentolodzy wciąż rekrutują nowych członków. Co ludzi do nich przyciąga? To jest bardzo dobre pytanie. Niewiele wiemy o scjentologach, bo osoby, którym udało się uciec z tej sekty, mówią o niej wyłącznie negatywnie. Nie wiemy, dlaczego ci, którzy są w sekcie, chcą tam pozostać. Osoby, które z niej odeszły, twierdzą, że członkowie są szantażowani i zatrzymywani na siłę. Ale na pewno są wśród nich również jednostki głęboko wierzące w ideologię sekty. Scjentolodzy przekonują, że każdy ma doświadczenia transcendentne z różnych wcieleń. Twierdzą, że każdy człowiek jest z natury dobry, że to cierpienie czyni ludzi złymi, więc im szybciej pozbędziemy się cierpienia, tym prędzej przywrócimy duszy stan jej pierwotnego dobra i spokoju. Presja na wiernych, by wyzbyli się emocji, jest tak wielka, że scjentolodzy mierzą reakcje na wspomnienia specjalnym urządzeniem, tzw. e-metrem. Jak wiadomo, wszelkie emocje, nawet trudne i bolesne, cierpienie czy rozpacz, są częścią ludzkiego życia i tego, kim jesteśmy i jak postrzegamy świat. Możliwość odcięcia się od emocji może jednak przyciągać ludzi, którzy nie radzą sobie z cierpieniem. Założenie, że cierpienie jest krzywdzące i należy się go pozbyć, nie jest złe, ale już znieczulanie człowieka na wszystko, co go otacza, pomiar emocjonalności i głębi reakcji dehumanizuje. Pixabay / WikiMediaImages Dlaczego ludzie decydują się płacić za przynależność do organizacji religijnej, skoro jest tyle bezpłatnych religii? Ludzie płacą za pogłębianie wiedzy religijnej, gdy widzą w tym interes. Pragnieniem wielu ludzi jest samodoskonalenie się, niejedna osoba chciałaby być lepszą wersją siebie. Media zachęcają do samorozwoju i udoskonalania się, a dopóki służy to rozwojowi emocjonalnemu i pomaga w nawiązywaniu wartościowych relacji z ludźmi, jest dobre i potrzebne. Natomiast ludzie o skłonnościach narcystycznych, którzy chcą być kimś wyjątkowym, lepszym niż inni, którzy chcą wspinać się po drabinie społecznej i odczuwać władzę, którzy pragną być zauważeni i docenieni, wstępują do sekt i płacą za awans w ich strukturach, by zaspokoić te potrzeby. I to jest pułapka. Sekta obiecuje wszystko, czego pragną, splendor i władzę, więc są gotowi płacić za zdobycie pozycji. Im jest ona wyższa, tym większe daje poczucie wyjątkowości. Ludzie myślą: "jestem w miejscu, gdzie kiedyś byli ci, których podziwiałem, a pode mną są tacy, do których sam się wcześniej zaliczałem, ale już z nimi nie jestem". Ten, kto ma pieniądze, ma poczucie prestiżu. Pieniądze dowartościowują, a gdy człowiek ma ich wystarczająco dużo, potrzebuje czegoś więcej, więc za te pieniądze kupuje kolejny stopień wtajemniczenia. Wiadomo jednak, że guru jest tylko jeden i nie można zająć jego miejsca. Cały ten mechanizm jest iluzją, opiera się na nieprawdziwym postrzeganiu siebie oraz na złudnych przekonaniach dotyczących przywódcy, traktowanego jak świętość. Osoby, które tkwią w sekcie, nie wychodzą z niej, gdyż nie umieją dostrzec, że ich przywódca jest zwykłym człowiekiem. "Ideał" musiałby sięgnąć bruku, by wierny uznał, że wszystko, w co wierzył do tej pory, było bez sensu - od idealizacji często przechodzi się do dewaluacji, jeśli nie widzi się realnie człowieka i jego możliwości. Musiałby dostrzec, że wcale nie jest gorszy od guru i że osoba, w której pokłada nadzieję, wcale nie ma wiedzy i umiejętności nie do zdobycia. Ci, którzy wychodzą z sekt, posiedli wiedzę na swój temat i na temat przywódcy, dostrzegli, że nie jest on świętością i rozczarowali się działaniem jego popleczników. To rozczarowanie jest bardzo trudnym doświadczeniem, to konfrontacja z samym sobą i zrozumienie, że wszystko, w co się wierzyło, jest nieprawdą i nie ma sensu. Niewiele osób stać na takie samooświecenie. W dodatku często poza sektą ci ludzie nie mają już nikogo, ponieważ wszelkie ważne więzi zostały zerwane. W USA wśród scjentologów jest mnóstwo celebrytów... Tak było od początku. L. Ron Hubbard, twórca sekty, chciał mieć wokół siebie ludzi sławnych, wielkie gwiazdy. Potrzebował celebrytów do budowania autorytetu swojej organizacji, ale działało to oczywiście w obie strony. Celebryci to tacy sami ludzie jak my, mają te same lęki, obawy, marzenia, boją się również utraty pozycji. Stąd chęć dodania swojemu życiu głębi i prestiżu. W Polsce nie ma wśród celebrytów scjentologów, prawdopodobnie z powodów finansowych, ale również ze względu na kontekst kulturowy. Poza tym w Polsce nie odczuwamy aż tak dużej presji ze strony marketingu dotyczącego rozwoju duchowego, jak Amerykanie. Ponadto kierujemy się jeszcze nieco innymi wartościami. Trudno sobie wyobrazić, by w naszym kraju atak na rodzinę przyniósł komuś sławę lub prestiż. Wydaje mi się, że to, czy religia ma charakter sekciarski, zależy od jej liderów. Dobrym przykładem może być Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny, powszechnie znane jako ruch Hare Kryszna. W niektórych krajach jest to zwykła religia, forma hinduizmu, w innych osoby wstępujące w szeregi ruchu są zachęcane do zapisywania swojego majątku na rzecz organizacji i są tak manipulowane, że boją się ją opuścić. Nawet w obrębie samych Indii są regiony, gdzie ta religia jest sektą, podczas gdy w innych stanowi zwykły odłam hinduizmu. Sekciarski charakter religii zależy od prawodawstwa, ale przede wszystkim od tego, jakie jest społeczeństwo, jaka jest dominująca religia i kultura, od wielkości kultu i tego, kim są wyznawcy. W każdym kraju odłam religijny, np. ruch Hare Kriszna, ma inny charakter, bo tworzą go inni ludzie. Ważne są również różnice społeczne, w Polsce są one niewielkie, w kastowym społeczeństwie indyjskim gigantyczne. Fakt, że ruch Hare Kriszna zadomowił się w Polsce, można wytłumaczyć chęcią bycia innym, wyjątkowym. Egzotyczny strój pomaga być oryginalnym, wyjść na ulicę i śpiewać. W swoich zwykłych ubraniach wielu ludzi nie odważyłoby się prawdopodobnie tego zrobić. Oczywiście nieco upraszczam. Ruch Hare Kryszna to przede wszystkim oddanie się pięknu, sile, mądrości i wyrzeczeniom, temu, co prowadzi do Boga. Sami wyznawcy nazywają siebie dybaktami, co oznacza w sanskrycie pełne oddanie, wielbienie. Ciekawostką jest to, że ruch ten stanowi odłam hinduizmu, który jest politeistyczny, ale należy do wisznuizmu, który jest nurtem monoteistycznym, opartym na starym przekazie wedyjskim i piśmie objawionym. Budda, Mahomet, Chrystus są postrzegani jako wysłannicy Kryszny, czyli Boga. Praktyka religijna opiera się w dużej mierze na powtarzaniu mantr oraz zasadzie nieużywania środków psychoaktywnych, również kawy i herbaty, na wegetarianizmie, ograniczeniu życia seksualnego do małżeństwa i w celu prokreacji oraz powstrzymaniu się od hazardu. Kontrowersyjne jest podejście krysznowców do kobiet, ich roli w małżeństwie i pozycji względem mężczyzn. Jeśli chodzi o przepisywanie majątków, w Polsce zdarza się to rzadko, aczkolwiek zawsze znajdą się ludzie naiwni, zwłaszcza starsi, rozczarowani katolicyzmem, którzy podchwytują ideę reinkarnacji, powrotu na ziemię zamiast spędzenia wieczności w czyśćcu bądź piekle. To oni zapisują swoje majątki, ale są to sytuacje jednostkowe, a nie nagminne. Pewne jest, że osoby będące w tym ruchu, poprzez różnego rodzaju praktyki, mocno związują się z nim i utożsamiają, zlewają. W końcu pełne oddanie jest zasadą, więc przepisywanie majątków jest wysoce prawdopodobne. Na przestrzeni dziejów wiele organizacji politycznych miało charakter sekciarski. Co ciekawe, można to również powiedzieć o Kościele Katolickim. Przecież na jedną z wypraw krzyżowych wysłano dzieci, a ludzie głęboko wierzyli, że dzięki temu zbliżą się do Boga! Sektami są też niektóre współczesne organizacje polityczne. ISIS czy wcześniej Al Kaida zrzeszały fanatyków religijnych. W Korei Północnej reżim też ma system sekciarski, choć nie wyznaje się tam żadnej religii. Odnoszę wrażenie, że przywódca partii i zarazem kraju zajął w umysłach poddanych miejsce Boga, a przynajmniej naczelnego bóstwa. Wyprawy krzyżowe rzeczywiście opierały się na myśleniu sekciarskim. Ich celem było zdobycie Ziemi Świętej, co oczywiście z założenia wiązało się z mordowaniem ludzi innej wiary, miały niszczyć, nie budować czy nieść oświecenie. Dzisiejsze ISIS ma te same cele. Jego zwolennicy mogą wierzyć, że chodzi o religię, ale ich przywódcy kierują się chęcią władzy, zdobywania ziemi i pieniędzy. Werbowani żołnierze są przekonywani, że Bóg odpuści im grzechy, weźmie od razu do raju. Wspomniany totalitaryzm w Korei również przypomina sektę z przywódcą, który jest przedmiotem kultu. Okazuje się, że ludzie są w stanie oddać całe serce organizacji politycznej, wierzyć w jednostki, które chcą mieć rząd dusz, jak Stalin czy Kim Ir Sen. Dominikański Ośrodek Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach wskazuje firmę Amway jako przykład organizacji finansowej o charakterze sekty. Dopóki pracownik nie gwarantuje firmie odpowiednich wpływów ze sprzedaży, otrzymuje wyłącznie zniżkę na produkty, a nie prowizję. W ten sposób firma niejako zmusza swoich handlowców do kupowania własnych produktów, które są drogie. Od każdego produktu sprzedanego przez handlowca, osoba, która wprowadziła go do firmy, dostaje prowizję. W ten sposób tworzy się piramida finansowa - im wyżej pracownik się w niej plasuje, tym więcej zarabia, ci na dole mają znacznie gorzej. Zgodzi się pani z dominikanami, że taki charakter prowadzenia biznesu nosi znamiona sekty? To bardzo skomplikowane zagadnienie. Gdy dominikanie ogłaszali swój stosunek do Amwaya lata temu, w Polsce niewiele było firm sprzedaży bezpośredniej. Teraz jest ich mnóstwo, ciągle powstają organizacje finansowe, które działają jak Amway. Bazują one na przekonywaniu pracowników i klientów, że ich produkty są najlepsze i najskuteczniejsze. To sprawia, że handlowiec nabiera pewności siebie i staje się charyzmatyczny, myśli sobie tak: "Ja mam coś, co jest najlepsze, drogie, niedostępne w żadnym sklepie, stać mnie na te produkty i jeszcze zarabiam, sprzedając je". Trudno odróżnić w takiej sytuacji przywiązanie do marki i produktów ze względu na ich wysoką jakość od poddania się manipulacyjnemu marketingowi. Osoby, które są w takiej firmie od lat, rzeczywiście używają wyłącznie produktów danej firmy. Sekciarska jest hierarchiczność. Ludziom wmawia się, że jeśli będą dobrze pracować, zarobią tyle, co szef (odpowiednik guru), że kiedyś będą szefami osób, które dołączą do firmy. Ludzie wierzą w taką obietnicę, wierzą w iluzję, dlatego pracują z poświęceniem. Grupy towarzyskie również mogą mieć charakter sekciarski. Na przykład kilkunastu mężczyzn bierze udział w orgiach, o których ich żony oczywiście nie wiedzą, albo uprawia hazard, grając o niebotyczne stawki, wpływy polityczne i wzajemne przysługi. Dopóki trzymają się razem, wzajemnie chronią się i dają sobie alibi. Gdy ktoś próbuje odejść, staje się dla reszty towarzystwa zagrożeniem. Bo co będzie, jeśli przyzna się żonie albo psychoterapeucie do tego, co robił i z kim? Psychoterapeutę obowiązuje tajemnica zawodowa, ale oczywiście osoba odchodząca z takiej grupy staje się zagrożeniem. Zatem w takich sytuacjach znajduje się zazwyczaj haka na daną osobę. Dobrze opisał to John Grisham w książce "Firma". Została ona zekranizowana, a główną rolę, młodego mężczyznę, który daje się wplątać w biznesowo-towarzyskie układy i jest potem szantażowany, gra - o ironio! - Tom Cruise. Trudno dołączyć do takiej grupy i trudno z niej odejść, co wskazuje na sekciarski charakter organizacji. To jest bardzo skomplikowany mechanizm i nie do końca opisuje on samo funkcjonowanie sekt. Myśli pani, że kiedyś sekty przestaną istnieć, że psychika człowieka ewoluuje? Moim zdaniem jest to mało prawdopodobne. Zawsze będą powstawać sekty religijne, polityczne i biznesowe. Zawsze będą istnieć ludzie pragnący władzy, uważający, że wiedzą lepiej niż inni, co jest właściwe, i umiejący przekonać do swych pomysłów inne osoby. Sądzę też, że ludzie zawsze będą mieć potrzebę jednoczenia się i budowania swojej wartości w oparciu na akceptacji innych. Zamiast odnaleźć siłę w sobie, będą dążyć do bliskości z charyzmatycznym przywódcą. Cechą człowieka jest również chęć zbliżenia się do sacrum. Sławny religioznawca Mircea Eliade nazwał człowieka homo religiosis. Nawet ateiści dyskutują o Bogu, choć w niego nie wierzą, a więc w ich systemie myślenia również znajduje się pojęcie świętości i religijności. Oczywiście. Ludzie mają potrzebę duchowości. Jest wielu uduchowionych ateistów. Istnieje też wiele organizacji świeckich, których członkowie dążą do pogłębienia filozoficznej wiedzy i odkrycia, jak działa ludzka psychika i jak funkcjonuje wszechświat. Masoneria jest dobrym przykładem. Nie opiera się na żadnej religii, a jednak jej członkowie nie mogą być ateistami. I nosi znamiona sekty. Aby wstąpić do masonerii, trzeba zostać zaproszonym, przejść liczne szkolenia, powoli uczyć się i budować więzy intelektualne, emocjonalne, finansowe i polityczne z innymi członkami. Tylko w ten sposób można dostąpić wewnętrznego awansu i kolejnych stopni wtajemniczenia. W ogólnym zarysie mogę się z panią zgodzić, choć jest to dość duże uproszczenie. W moim odczuciu chodzi o niezwykle ciekawy ruch z bogatą historią. Niektóre jego idee są bardzo mądre, a społeczne postrzeganie masonerii jest zniekształcone poprzez niechęć, jaką prezentował wobec niej Kościół, oraz wrogie nastawienie do tajności ruchu. Jak wystrzegać się sekt i jak chronić przed nimi nasze dzieci? Należy odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie są efekty działania grupy, która nas pociąga. Czy efekty są konstruktywne dla jej członków i dla społeczeństwa? Jeżeli w jakimś zakresie są destrukcyjne, powinna się nam zapalić lampka ostrzegawcza. Należy się zastanowić, po co nam przynależność do danej organizacji. Jeśli chce się przyłączyć do jakiejś grupy, by czuć się lepszym, powinno się popracować nad poczuciem własnej wartości, uwierzyć, że jest się wystarczająco dobrym i mądrym człowiekiem, aby być szczęśliwym czy spełnionym. Poczucie wartości trzeba zbudować w sobie. Jest jednak naturalne to, że potrzebujemy akceptacji i zrozumienia, bliskości i przyjaźni. Jeśli chodzi o dzieci, należy je kochać i wspierać, pracować nad więziami rodzinnymi, by nie szukały zaspokojenia podstawowych potrzeb emocjonalnych poza domem, gdyż mogą za to zapłacić wysoką cenę. Dziecko należy wychowywać tak, by czuło siłę i miłość rodziny oraz potrafiło kochać siebie i innych. Sekty zjednują sobie zwolenników mniej więcej takim przekazem: "my cię kochamy, akceptujemy, doceniamy twoją wyjątkowość". Jeżeli dziecko dostanie taką informację od rodziny, nie będzie poszukiwać akceptacji na zewnątrz i nie będzie osobą podatną na manipulacje, będzie miało poczucie własnej wartości i będzie umiało myśleć krytycznie, co zapobiegnie uzależnianiu się od innych. Jak budować siłę w sobie? Przede wszystkim słuchać siebie, odkryć, co jest naszą potrzebą, co jest w życiu ważne. Sekty często mówią, co jest dla człowieka najważniejsze, do czego ma on dążyć. Przecież każdy z nas powinien to sam wiedzieć. Niestety ludzie nie szukają odpowiedzi w sobie, ale w innych. Osoby, które mają problemy, mogą łatwo wpaść w pułapkę polegającą na tym, że pragną znaleźć kogoś, kto im szybko i łatwo pomoże. Opowiada o tym film "Sala samobójców", w którym główny bohater odnalazł "wybawienie" w wirtualnym świecie. Niestety okazało się, że osoba, na której zaczął polegać, miała bardzo destrukcyjną osobowość. Jako jednostki i jako społeczeństwo powinniśmy mieć poczucie odpowiedzialności, tworzyć życzliwą kulturę, informować o korzyściach płynących z psychoterapii. Gandhi powiedział: "Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie". Jeśli chcesz żyć w świecie opartym na miłości, szacunku i dobrych związkach, to takie związki twórz. Warto się rozejrzeć, sprawdzić, czy sam powiększam życzliwość wokół siebie i czy otaczam się życzliwymi ludźmi. Jeśli nie, to należy się zastanowić, czy naprawdę chcę być wśród takich ludzi. Może lepiej się z nimi pożegnać - z mobbingującym szefem, wrednymi koleżankami, toksycznym związkiem. Najpierw oczywiście należy spróbować naprawić swoje relacje. Gdy się nie da, najlepiej odejść, zbudować poczucie własnej wartości, uwierzyć, że jest się cenną i wartościową osobą. Wtedy nie pozwolimy nikomu nas krzywdzić i nie zainteresują nas sekty, bo nie będziemy chcieli oddać władzy nad swoim życiem komuś innemu. Wszystko zaczyna się od samoświadomości, samodzielnego myślenia i wiary w siebie. Silny człowiek nie ulega iluzji, że akceptacja innych nadaje sens jego życiu. Sylwia Wojtysiak Dyrektorka Wielkopolskiego Centrum Szkoleń i Psychoterapii, kierowniczka Poznańskiego Ośrodka Psychoterapii Integratywnej, prezeska Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Integratywnej - delegat z ramienia PTPI w Polskiej Radzie Psychoterapii oraz European Association for Psychotherapy. Certyfikowana psychoterapeutka, specjalistka psychoterapii uzależnień, specjalistka w zakresie seksuologii, twórczyni metody psychokinoterapeutycznej pracy z filmem w ramach Psychoterapeutycznego Klubu Filmowego. W swojej praktyce klinicznej pracuje między innymi z osobami, które doświadczyły kontaktu z różnymi związkami wyznaniowymi, sektami i zgrupowaniami ideowymi. Podczas studiów teologicznych (których nie ukończyła) pasjonowała się zagadnieniem dogmatyzmu w religiach oraz mechanizmami działania sekt, które do dzisiaj zgłębia i obserwuje. Autor publikacji: Dr Agnieszka Podolecka @ Dr Agnieszka Podolecka urodziła się w Sri Lance i od najmłodszych lat interesowała się innymi kulturami. Jest orientalistką i afrykanistką. Pracę doktorską napisała na temat szamanizmu południowoafrykańskiego i jego oddziaływania na New Age. Prowadzi badania w RPA, Lesotho. Namibii, Botswanie, Zambii i Zimbabwe. Jest autorką artykułów naukowych i dwóch powieści: "Za głosem sangomy" i "Żar Sahelu" Zobacz więcej artykułów tego eksperta ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W: Holistic Health 03/2019 Święty Synod Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego wydał oficjalne oświadczenie w sprawie koronawirusa 17 marca. Zwrócono w nim m.in. uwagę, iż „Eucharystia jest źródłem życia, zdrowia duszy i ciała, wobec której żadna choroba nie ma mocy. Boska Eucharystia jest Boskim ogniem, który spala wszelkie zło”. dc.contributor.author: Mędzelowski, Tadeusz: dc.date.accessioned: 2017-02-19T12:05:35Z: dc.date.available: 2017-02-19T12:05:35Z: dc.date.issued: 1993: dc.identifier . 771 688 494 550 745 662 345 659

czy mariawici to sekta